20-25 lat temu nie mieliśmy za dużego wyboru w kwestii telewizorów, królowała jedna technologia - kineskopowa i różnice pomiędzy poszczególnymi modelami sprowadzały się raczej do wyglądu samego sprzętu niż jakości obrazu. Jeśli był jakiś wybór to dotyczył bardziej rozmiaru i dostępnego budżetu. Dzisiaj sytuacja jest całkowicie inna. Kineskop odszedł na zasłużoną emeryturę, podobnie jak technologia plazmowa. Na półkach sklepowych królują płaskie telewizory wyposażone w matryce LED, QLED, OLED, MiniLED itd. Zacznijmy zatem od podstaw, czym różnią się te technologie?
OLED, MiniLED, QLED - o co chodzi?
LED, QLED czy MiniLED - wiele pojęć i sporo główkowania - tym bardziej jeśli nie interesujemy się tym tematem. Warto jednak zacząć od podstaw, czyli wyświetlacza typu LCD. Tego typu ekrany znaleźć można zarówno w telewizorach jak i w monitorach, bo zapewniają zadowalającą jakość obrazu, a przy tym są tanie w produkcji. Wśród matryc możemy wyróżnić ich dwa rodzaje - IPS i VA. Te skróty dotyczą technologii tworzenia obrazu za pomocą ciekłych kryształów. Nie wchodząc w szczegóły: IPS zapewnia lepsze kąty widzenia, ale kosztem gorszego poziomu czerni co ma wpływ na kontrast; VA oferuje znacznie lepszy kontrast, ale właśnie kosztem kątów widzenia. Obraz bardzo szybko traci kolory jeśli będziemy patrzeć na niego pod kątem. Mimo to w telewizorach częściej można spotkać tą drugą technologię, bo jej niedociągnięcia można poprawić przy pomocy różnych sztuczek (tzn. filtrów).
Matryca LCD składa się z kilku warstw, które ostatecznie mają wpływ na jakość wyświetlanego obrazu. Warstwa ciekłych kryształów to tylko jedna z nich. Na to producenci nakładają jeszcze różne filtry poprawiające jakość wyświetlanego obrazu. Tutaj do gry wchodzą wymienione wcześniej skróty. Technologia QLED, którą stosuje Samsung, to nic innego jak "kropki kwantowe" (Quantum Dot) w telewizorach LG. To warstwa koloryzująca zapewniająca bardziej żywe kolory na ekranie. Na to nakłada się jeszcze różnego rodzaju filtry polaryzujące oraz niwelujące odbicia światła. To właśnie dzięki nim można poprawić np. kąty widzenia matryc VA. I za to płacimy kupując droższe modele telewizorów.
Jeśli spojrzymy natomiast na drugą stronę, czyli na to, co znajduje się przed ciekłym kryształami, to będziemy mogli sobie wytłumaczyć pozostałe skróty. LED to nic innego jak określnie sposobu podświetlenia matrycy. Najtańsza i najpopularniejsza metoda to montaż takich diod na krawędziach ekranu. Ma to jednak swoje minusy. Jednym z najważniejszych jest brak możliwości sterowania jasnością w poszczególnych segmentach wyświetlacza. Widać to szczególnie, tam, gdzie na ekranie kontrastują ze sobą różne elementy np. księżyc na tle czarnego nieba. W tym przypadku niebo będzie szare niż czarne. Dlatego w droższych modelach telewizorów LCD stosuje się podświetlenie z diodami montowanymi za matrycą. Zazwyczaj jest kilkanaście-kilkadziesiąt takich segmentów. Zabieg ten sprawia, że znacząco poprawia się kontrast. Teraz, w najdroższych modelach mamy diody MiniLED. Pozwalają one na zastosowanie nie setek, a tysięcy stref podświetlenia, co daje jeszcze lepsze efekty. Bardziej zaawansowana technologia to microLED pozwalająca na podświetlenie każdego piksela osobno, tak jak ma to miejsce w ekranach OLED.
OLED to całkiem inna technologia wyświetlacza niż LCD, która ma swoje niepodważalne zalety. Przede wszystkim taki ekran jest mniej skomplikowany, składa się z mniejszej liczby warstw i może być bardzo cienki. Wszystko za sprawą zastosowania organicznych diod emitujących światło. W wyświetlaczach OLED każdy piksel podświetlany jest niezależnie. Dzięki temu mamy idealny kontrast, głębokie czernie oraz idealne kąty widzenia. To właśnie dzięki tym zaletom OLED cieszy się tak dużą popularnością wśród entuzjastów wysokiej jakości obrazu. Niestety... technologia ta ma też swoje wady. Organiczne diody się degradują, przez to po kilku latach mogą słabiej świecić. Problemem potrafią być też wypalenia, jeśli przez długi czas wyświetlamy statyczne elementy. Nie jest to jednak tak nagminny problem, jak mogłoby się wydawać. Dla osób szukających najwyższej jakości obrazu to najlepsza propozycja, bo dzisiaj wyświetlacz OLED jest tańszy niż MiniLED.
Telewizor nie może być za duży
Rozmiar ma znaczenie, nikogo nie trzeba chyba do tego przekonywać. Owszem, w pierwszej chwili może się wydawać, że te 55 cali to dużo, ale jeśli macie na półce/ścianie miejsce, to lepiej wziąć największy telewizor jaki się tam zmieści, zarówno pod względem rozmiarów jak i budżetu. Dzisiaj 55 i 65 cali to już raczej standardowe rozmiary i w obu przypadkach dostępne są w bardzo szerokim zakresie cenowym. W przypadku telewizorów LCD widać też spadek w cen modeli o przekątnej 70 czy 75 cali. W przypadku OLED tego niestety nie widać, telewizory powyżej 65 cali swoje kosztują, i przykładowo - cena 77-calowego OLEDa może być dwukrotnie większa niż modelu 65 cali.
Czy warto poświęcić rozmiar kosztem możliwości? To bardzo indywidualna decyzja. Osobiście wolałbym jednak OLEDa w rozmiarze 55 cali, niż LCD w rozmiarze 65 cali. Różnice w cenach robią się jednak coraz mniejsze i niedługo takie dylematy będą miały mniejsze znaczenie. Wszystko zależy też od tego, do czego potrzebujecie telewizora. Oglądanie telewizji i ulubionych seriali? A może granie na konsoli? Oglądanie tylko wieczorami, czy telewizor włączony cały dzień. Tyle zapotrzebowań i tyle modeli, które sprostają oczekiwań każdego klienta. Warto jednak zwrócić uwagę na jeden szczegół: prawda jest taka, że wiele osób nie dostrzega niuansów w jakości wyświetlanego obrazu, dopóki nie zwróci się im na nie uwagi. Dla takich osób lepiej kupić większy, tańszy model bo jak nie widać różnicy to po co przepłacać? Pozostali powinni przemyśleć co jest dla nich najistotniejsze.
Grasz? Szukaj telewizora z HDMI 2.1
Jeśli faktycznie lubicie grać na telewizorze, to dzisiaj praktycznie obowiązkowo trzeba kupić telewizor z HDMI 2.1 i odświeżaniem 120 Hz. Zarówno konsole Microsoftu (Xbox Series S i X) jak i Sony (PlayStation 5) obsługują nowy standard i potrafią wysłać obraz z odświeżaniem 120 Hz przy rozdzielczości 4K. Część telewizorów ma często tylko jeden taki port, ale najczęśćiej będzie on wystarczający. Jeśli w telewizorze jest HDMI 2.1 to na 100% jest również matryca 120 Hz, bo montaż tego portu w telewizorach 60 Hz nie ma żadnego sensu. I tu ponownie dochodzimy do kwestii, że nie każdy zauważy różnicy w płynności, szczególnie jeśli nie porównamy obrazu obok siebie. Poza tym nowe telewizory obsługują też technologię VRR. Ta dopasowuje odświeżanie ekranu do liczby wyświetlanych klatek. Na takie rzeczy powinni zwrócić przede wszystkim gracze. Niestety zazwyczaj wiąże się to z faktem, że na telewizor trzeba po prostu więcej wydać, ale uwierzcie mi, warto! Nawet jeśli dzisiaj nie macie konsoli czy karty graficznej wykorzystujących wszystkich tych możliwości, to telewizora nie kupuje się przecież na 2 lata.
To jaki telewizor kupić?
Miałem tym poradnikiem ułatwić wam wybór, a ma wrażenie, że większości tylko utrudniłem. Mam jednak nadzieje, że teraz przynajmniej będziecie lepiej przygotowani gdy sprzedawca w sklepie zasypie was tymi wszystkimi skrótami. Warto pamiętać, że QLED nie ma wiele wspólnego z OLED, rozmiar ma znaczenie, a 120 Hz i HDMI 2.1 to skróty, które najbardziej przemawiają do graczy. Jeśli szukacie jednak tylko telewizora aby pooglądać od czasu do czasu naziemną telewizję, to nie warto dopłacać do tych wszystkich technologii bo i tak różnic nie zauważycie.